Nie wiem czy będzie się to chciało komuś czytać, ale to sen który najbardziej wrył mi się w pamięć.
Spałam wtedy w akademiku, wydarzyło się to już dosyć dawno. Pamiętam swoje sny i zwykle są bardzo nierealne dlatego łatwo mi zorientować się, że to sen. LDek więc nie jest problemem.
Zaczęło się zwyczajnie......
......jest noc, jestem na środki drogi, wzdłuż której znajdują się domy, jeden za drugim, znam te domy. Zauważam, że jeden z domów żarzy się aż do czerwoności, jakby płonął od środka. Iskry unoszą się w górę i zapalają kolejne domy. Zaniepokojona zaczynam biec w stronę mojego domu, koniecznie muszę temu zapobiec, nie mogę pozwolić aby iskry tam doszły. Po chwili jednak zdaję sobie sprawę, że to sen, więc myślę sobie, że po co mam biec, skoro mogę polecieć - będzie szybciej. W chwili gdy to pomyślałam od razu się uniosłam, leciałam, ale po chwili zdałam sobie sprawę , że jeżeli to jest sen to nie ma sensu tam lecieć, bo nic złego się nie stanie, to przecież tylko sen, a jeżeli to sen to mogę teraz otworzyć oczy. I otworzyłam .
Poczułam straszny ból w klatce piersiowej, tak jakby ktoś położył na mnie kilka ton, nie mogłam oddychać - bolało. Zobaczyłam, że jestem w pokoju w akademiku, było szaro, spojrzałam czy Ewelina śpi - spała. Cały czas czułam ból, zorientowałam się, że jestem pod sufitem, spojrzałam w dół i zobaczyłam siebie jak śpię. Wystraszyłam się, myślałam "muszę wrócić do ciała a ból ustąpi", ale nie mogłam strasznie się męczyłam....
Obudziłam się. Unosiłam ręce i głowę, tułów również, i chyba te ruchy powtarzałam już od dłuższego czasu. Byłam potwornie zmęczona, wciąż odnajdowałam ślady tego bólu. Co ciekawe w pokoju było tak samo szaro , Ewelina spała tak jak ją widziałam przed chwilą, można by pomyśleć ,ze udało mi się opuścić ciało ale...
... mam wadę wzroku - noszę okulary i rzeczywiście pokój widziałam wtedy nieostro tak jak po przebudzeniu, ale nie wierzę w to, że moja dusza jest tak samo niedoskonała jak ciało.