Myślałem kiedyś na ten temat... W jaki sposób odebrać sobie życie, by nic nie czuć... Powieszenie się... wykonane nieporadnie powoduje męczarnie... Wejście pod pociąg... również... Skok z budynku... znam przypadki ludzi, którzy przeżyli upadek z wysokości 6 piętra... Pistolet... tutaj jedynie w grę wchodzi strzał w głowę...
Wg mnie najszybszym i bezbolesnym pozbawieniem życia jest ścięcie głowy... to jednak trudno jest zrobić samemu...
Różne są powody, dla których ludzie myślą o \"tym\" i próbują. Miałem kiedyś taki okres w życiu, gdy wydawało mi się, że już jestem blisko momentu krytycznego, jednak wtedy pomogło mi coś, co dla niektórych ludzi może okazać się mrzonką... Moja Wiara... Zdałem sobie sprawę z tego, że Bóg zbyt wiele razy nie dopuszczał do mojej śmierci (a okazji było tyle, że \"Oszukać przeznaczenie\" się nie umywa), że Bóg jednak chce bym żył... Jakie mam więc prawo, by samemu decydować kiedy mam odejść? Śmierć jest jedyną pewną rzeczą, jaka nas czeka w życiu. Gdy nadejdzie, chcę by wiedziała że swoje życie przeżyłem dobrze i godnie, i że mimo ciężkich chwil nie poddałem się...
P.S.: Schemat mojego rozumowania w ciężkim dla mnie okresie był podobny do zamieszczonego poniżej:
\"Nie ma nic, co mogłoby wyjaśnić dlaczego
Tyle zła za mną chodziło w czasie życia mego.
Tyle zmartwień, których wszystkim przysparzałem,
Tyle łez, których nigdy wywołać nie chciałem,
... ale wywołałem,
Tyle słów, które pełne były nienawiści,
Tyle myśli, których koszmar wkrótce miał się ziścić,
Tyle zdarzeń, których biegu nikt już nie odwróci,
Więc najlepiej wziąć pistolet, życie sobie skrócić.
Bo to przecież najłatwiejszy sposób na problemy,
Kiedy z nimi wygrać nie możemy, lub nie chcemy.\"
Teraz jestem wdzięczny Bogu, że żyję...
\"Tamci się zachwiali i upadli, a My stoimy i trwamy...\"