Pewnie kilku z Was zdziwi moja obecnosc na forum, mialem od poniedzialku pracowac sobie w UK. Niestety jak wielu Polakow zostalem nabity w butelke i niebylo by w tym wsumnie nic dziwnego gdyby nie to, ze w ta butelke nabil mnie, jak do tad sadzilem, najleprzy przyjaciel.
Jakies 8 miesiecy temu postanowilismy pojechac w wakacje do pracy do UK. On jako ze jego rodzina ma dosyc rozlegle kontakty, wziol na siebie organizacje pracy. Po okolo dwuch miesiacach oznajmil, ze jego ciotka notabene wlascicielka firmy "ROLNIK" ma w UK znajomego, który sprowadza ich wyroby do tamtejszej sieci hipermarketow TESCO.
Jako ze ten znajomy mial wobec tej ciotki "dlug wdziecznosci" zobowiazal sie do zalatwienia nam roboty w TESCO pod Londynem, oraz pomoc w znalezieniu miejsca do mieszkania. Jakis miesiac temu powiedzial, ze wszystko jest dograne i jedziemy 25-go czerwca. Powiedzial takze, ze zajmie sie zalatwieniem biletow bo i tak stusjuje w Katowicach wiec zalatwi to w czasie zajec. Dalem mu kase (podkreslam, ze znalismy sie osiem lat i bylismy naprawde dobrymi przyjaciolmi).
Oznajmil mi takze, ze jedzie z nami jakas jego kolezanka.
W pitek, dzien przed planowanym wyjazdem, zadzwonil i powiedzial, ze wyniknely pewne problemy i wyjazd przekladamy na czwartek.
Niestety do takiego wyjady nigdy nie doszlo. W poniedzialek zadzwonili jego starsi i pytaniem czy ja nie mialem z nim jechac przypadkiem do Anglii (z jego starszymi jestem w bardzo dobrych kontaktach) kiedy dowiedzieli sie ze zotalem w Polsce byli nieco zaszokowani.
Nic moze powiecie ze bylem naiwny i dalem mu te akse na bilet, ale myslalem, ze jak "starzy dobrzy przyjaciele mozemy sobie ufac" pozaty jego sytuacje finansowa nie wymagala robienia prawie 6-co miesiecznego przekretu na 430 PLN.
Co ciekawe wiedzac ze mialem inne propozycje np: mozliwosc 6 miesiecznego stazu
w firmie zajmujacej sie multimediami, sam jechal ze mna to odkrecac mowiac "po co ci to i tak jedziemy do UK". Zaznaczam ze staz kolidowal by mi z wyjazdem i jadac do UK i tak nie mogl bym go wziasc.
ps. Udalo mi sie z nim skontaktowac i probowal cos krecic , nawet zaproponowal mi, zebym do niego dojechal do tej Anglii, ale powiedzila ze roboty dla mnie nie ma tylko moze mi udzielic schronienia na czas poszukiwan "czegos" dla mnie.
Powiedzialem mu ze nie dzieki, spodziewam sie tylko ze jak wroci odda mi te 430 PLN. Chciaz bardziej mi szkoda tej osmioletniej znajomosci, która moj "przyjaciel" wycenil na 430 PLN.
To tyle sory za przynudzanie ale takie publiczne pranie brudow czasem pomaga i kazdy pretekst dobry zeby nabic posta :phpbb_icon_wink: