No dobra, teraz moja kolej na opowiesc z moralem.
UWAGA: NIE PROBUJCIE TEGO W DOMU !!! :wink:
Ostatni raz jak bylem na bance zdarzyl sie jakies 3 tygodnie temu. Wraz z dwoma kumplami spedzalismy przyjemnie czas w ulubionym pubie. Czas akcji - wtorek okolo godziny 18, miejsce akcji - Pub Srodmiescie 21. Zaczelo sie - jak zwykle - spokojnie; bilardzik, piwko, gadka itp. Okolo godziny 23 poszly na ruszt \"wsciekle psy\" i inne trunki mocniejszego kalibru (popijane oczywiscie piwem). Niewiele przed polnoca zapragnelismy poczuc smak hot-dogow sprzedawanych na polozonej niedaleko stacji Statoil. Po spozyciu skromnego posilku poszlismy na zapiekanki do innego pubu. Czas oczekiwania na zapiekanki skrocilismy skutecznie popijajac browar, ktory rowniez przysluzyl nam sie jako popitka owej przekaski. Okolo 1 w nocy ponownie obralismy kurs na Srodmiescie 21, poniewaz jeden z kumpli umowil sie przed wyjsciem z jedna z barmanek, iz po nia przyjdzie i \"odprowadzi\" ja do domu. Gdy zaszlismy na miejsce, barmanki juz nie bylo, wiec koledzy znalezli sobie inna rozrywke, a mianowicie - zaczeli robic awanture, ze barmanka nie chce im wystawic faktury za zakupione wczesniej paluszki :-D (alkohol zrobil swoje jak widac). Mniej-wiecej 20 minut pozniej poczulem ogromne zmeczenie polaczone z nieodparta checia drzemki przy wejsciowych schodach. Postanowilem niezwlocznie wcielic plan w zycie i juz chwile pozniej spalem jak dziecko w pozycji siedzacej na schodkach, o ktorych byla mowa. Koledzy (po zwycieskiej walce o fakture za paluszki) postanowili przerwac moj sen propozycja zaprowadzenia mnie do domu. Uznalem ten pomysl za niezbyt trafny i w odpowiedzi rzeklem do jednego z nich: -\"Jak bys byl prawdziwym kumplem, to bys mnie do domu odwiozl samochodem!\". W odpowiedzi uslyszalem: -\"Nie wierzysz, ze pojde po bryke?\". Odpowiedzi chyba nie trudno sie domyslec, powiedzialem (lekko podpuszczajac kolege) -\"NIE\", na co on odrzekl, -\"To poczekajcie chwile.\" i pobiegl w kierunku swojego domu oddalonego o jakies 2,5 km. Mysle, ze ten truchcik dobrze mu zrobil, poniewaz po 15 minutach podjechal pod lokal swoim Escortem z propozycja przejazdzki. Nie trzeba bylo mi dwa razy powtarzac. Razem z drugim kumplem szybko zaladowalismy sie do srodka i ruszylismy przed siebie. Najpierw odwiedzilismy stacje bezynowa, poniewaz trzeba bylo uzupelnic poziom - wietrzejacego juz - alkoholu w krwi. Kierowca musial sie zadowolic butelka coli, poniewaz on juz swoje tego wieczora wypil, a musial robic za szofera. Celem naszej przejazdzki wybralismy morze i okolo 2.45 juz nad nim bylismy. Odwiedzalicmy kolejno: Stegne, Sztutowo, Katy Rybackie i Krynice Morska. Zrobilismy okolo 140 km. W Malborku bylismy cos okolo 5 rano. Wszedlem do domu, zrobilem sobie kolacjo-sniadanie i polozylem sie spac. Sen byl bardzo krotki, poniewaz juz o 7.30 musialem wtac do pracy. I wtedy wrocila pelnia swiadomosci i uczucie ubolewania nad wlasna glupota. Zawsze potepialem pijakow wsiadajacych za kierownice, a pare godzin wczesniej nic mi nie przeszkadzalo, ze moj kumpel jest \"trafiony\" i bez chwili wahania wsiadlem do samochodu przez niego prowadzonego. Pomijam fakt, ze do godziny 15 mialem bardzo ciezki dzien (niewyspanie), ale faktu refleksji nad wlasna glupota pominac nie moge. Im czlowiek starszy tym glupszy.
No i obiecany moral, chociaz moze nie. Niech kazdy sam wyciagnie sobie wnioski z glupoty forumowego kolegi i nie powtarza tego zachowania.
Ja ciesze sie tylko, ze umiejetnosc prowadzenia samochodu przez kolege za kierownica nie zostala przyslonieta dawka alkoholu, dzieki czemu jestem nadal caly i zdrowy.
Od tamtej pory tylko sporadycznie pije jakies jedno piwko, a bedac w pubie (jestem tam praktycznie codziennnie) bawie sie przy soczku. Tak tez mozna.
Przepraszam za dlugosc tego posta, ale mysle, ze osoby, ktore przelknely go w calosci wyniosa z niego cos pozytywnego, czego wszystkim zycze.